xxx

Poczatki, czyli Emigrantka na zmywaku!

Nigdy nie wstydzilam sie przyznac do tego, jak zaczynalam.
Przyjechalam na Wyspy do Znajomych, ktorzy bardzo mi pomogli.
Zapewnili wikt i opierunek, zalatwili prace i zaprowadzili za raczke.
W niedziele przyjechalam, a w poniedzialek rano stalam juz przed szefem kuchni we wloskiej restauracji.
Na jego pytanie, czy mowie po angielsku, odpowiadalam:'A little bit.'
W rzeczywistosci moj angielski byl na zenujacym poziomie.
Dzisiaj mysle, ze mialam wiecej szczescia niz rozumu, decydujac sie na przyjazd tutaj.
Ale slowo sie rzeklo i po krotkim wstepie: do garow!
Praca byla na kilka godzin dziennie, w czasie ktorych probowalam sklecic zdania po angielsku.
Wsrod nich byly takie, perelki, jak:
'I search new flat' albo:'I want see Big Ben'
Skad mi wtedy Big Ben przyszedl do glowy, to ciezko powiedziec, ale najwyrazniej juz wtedy lapalam, ze w tym kraju nie znosi sie ciszy i lepiej gadac bzdury niz milczec.
Koniec koncow uczylam sie slowek, a takze tego, ze jak Anglicy pisza, ze woda jest goraca, to oznacza, ze jest goraca kurewsko i trzeba uwazac, zeby sie nie poparzyc.
Uswiadomilam sobie takze, ze jak sie spozniam do pracy to wystarczy powiedziec tylko:'Sorry, I'm late', zamiast gubic sie w tlumaczeniach, ktore nie byly istotne, a zmoim angielskim rownie niezrozumiale.
Oprocz zmywania garow, bylam tez taka dziewczyna do pomocy, czyli:przynies, podaj, pozamiataj.
Inna sprawa, ze nie zawsze rozumialam, co mialam przyniesc.
Pewnego dnia, Pan Kucharz poprosil, zebym przyniosla mu czosnek ze spizarni.
Ale ja, w drodze dedukcji (jakiej dedukcji,pytam?) przynioslam mu...Maslo!

Kucharz byl jednak cierpliwy i zaprowadzil mnie za raczke ( w tym czasie bylam tak czesto prowadzana), pokazal czosnek, przeliterowal i kazal zapamietac.

Zapamietalam :)

'The Magdalene sisters' -recenzja

'The Magdalene sisters'  obejrzalam juz kilka lat temu. I okazuje sie, ze nadal potrzebuje napisow, chociaz tym razem wystarcza angielskie, wiec wyglada na to, ze nie jest tak zle :)
'The Magdalene sisters'  to film gleboki i chyba dosyc smutny. Nie potrafie go okreslic jednym slowem.
Na pewno nie pozwala sie wylaczyc ani na chwile. Ja nie moglam. Nie chcialam.
Polubilam bohaterki, wspolczulam im, zagryzalam wargi i podnosilam piesci.
Bez przerwy pojawily sie nurtujace mnie po dzien dzisiejszy pytania:
Co mozna zrobic w imie religii?
Czego i kogo jestes w stanie sie wyrzec?
Ile zaplacisz za wolnosc do ktorej (jak sie okazuje-teoretycznie) kazdy czlowiek ma prawo?

Na poczatku rezyser przedstawia nam trzy bohaterki, z ktorych kazda znalazla sie w klasztorze z innego powodu.
Bernadette flirtowala z chlopcami w sierocincu.
Margaret zostala zgwalcona przez swojego kuzyna.
Patricia urodzila nieslubne dziecko.

Nieco pozniej poznajemy rowniez Crispine, uposledzona psychicznie kobiete, ktorej, tak jak Patricii odebrano dziecko i wyslano do klasztoru siostr Magdalenek.
Na uwage tez zasluguje Una, ktora ucieka z klasztoru do rodzicow a ktora niedlugo potem pobita i zakrwawiona przyprowadzi jej wlasny ojciec.
Wszystko to w akompaniamencie kurew. I pod grozba, ze jesli pokusi sie o ucieczke-zostanie zabita.

Nawet, jesli jestem w stanie zrozumiec zaskoczenie rodzicow na wiesc o wnuku, to nie potrafie, nie chce i zgadzam sie na takie traktowanie kobiet, ktore padly ofiara gwaltu.

Film jest kontrowersyjny.
Oddac nastolatke do klasztoru, zeby swiat caly o niej zapomnial i zeby dzieki temu zmyta zostala hanba z rodziny?

Ktos moze mi zarzucic, ze ekscytuje sie niepotrzebnie a film to film tylko. I , ze nie ma potrzeby atakow na klasztor.
Na poczatku jednak jest wyraznie napisane, ze film bazuje na prawdziwej hstorii.
Biore.
Podobno ostatni z klasztorow zamknieto w 1996 roku.
Rozumiem.

Nie zrozumiem jednak ograniczania wolnosci i zamykania tych biednych dziewczat w miejscu zapomnianym. W miejscu, w ktorym byly krzywdzone, bite i wykorzystywane seksualnie.

Nie ma dla mnie wytlumaczenia, ze podobnie dzieje sie w innych religiach, w imie Boga wlasnie.
Nawet jesli, to co to za Bog, ktory nakazuje krzywdzic?

W filmie pokazane sa rozne postawy dziewczat.
Mozna nalozyc habit i pogodzic sie z losem.
Albo zasypiac i budzic sie z mysla o ucieczce.
Mozna byc tez tak chorym, ze az nieswiadomym sytuacji w ktorej sie znajduje.
Crispina (Eileen Walsh) jest wlasnie jedna z takich istot.
Wykorzystywana seksualnie przez ksiedza, nie sprzeciwia sie, nie mowi...A zasluguje na szczegolna uwage.
Zaraz po obejrzeniu filmu, poznym wieczorem zaczelam szukac informacji na temat aktorek.

Eileen Walsh pokazala aktorstwo na najwyzszym poziomie.
Gdybym nie przeczytala informacji, ze jest aktorka, sklonna bylam pomyslec, ze osoba chora psychicznie nauczyla sie tekstu. Jakkolwiek kontrowersyjnie to brzmi.
Inne aktorki-Anna- Marie Duff, Nora Jane Noone, Dorothy Duffy, rowniez zasluguja na uwage.

Kilka krajobrazow Irlandii i niepowtarzalny irlandzki akcent!

Czy jesli napisze, ze warto, to bede sie powtarzac?

Obejrzyjcie.

Polecam.

Spokojnego wieczoru,

M.


'The Magdalene sisters'

Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale ostatnio ogladam
coraz bardziej mroczne filmy.
Obok tego obrazu na pewno nie przejdzie sie obojetnie.

Relacja juz wkrotce!


Niedzielne przemyslenia.

Chodze dzis po mieszkaniu
z kawa w dloniach.
Pytam siebie o czym napisac
bo 'zdradliwa wena raz jest raz jej nie ma.'
Po powrocie z miejsca
ktore
daze najprawdziwszym
uczuciem
M. zapytala czy chcialabym film obejrzec.
Szwedzki.
Wlaczylam.
'Kyss mig.'
Nie bede sie rozpisywac.
Warto.
Bo jest prawda.
A u mnie z prawda roznie bywalo.
Jesli wiec bedziecie mieli
dwie godziny
z dnia
w zapasie.
Smialo.

M. przeczytala gdzies,
ze najprawdopodobniej Sean Penn bedzie nominowany
do Oscara
za
This must be the place.

I pomyslalam sobie
ze takie perlki zdarzaja sie
raz na czas jakis.
I w obliczu tych amerykanskich
papek
gdzie
This must be the place
albo
Kyss Mig sie wynurzaja
albo
Head on
obejrzany tydzien temu
przy grzanym winie
i Tiramisu
o ktorym myslalam,
ze nie lubie.
Warto.

Bo po takim obrazie
zostaje czlowiek z myslami.

Sam na sam.

Once.

Ona
I On.
Bohaterowie bez imion w Dublinie.
On (w tej roli Glen Hansard) gra wieczorami na ulicach stolicy Zielonej Wyspy.
Ona (Marketa Irglova) zatrzymuje sie na chwile, zeby go posluchac.
Polaczy ich wzajemna milosc do muzyki i...trudna milosc do drugiego czlowieka.
Film jest niskobudzetowy i niesamowity.
Tworcy udowodnili, ze nie trzeba w taki obraz inwestowac duzo pieniedzy, zeby osiagnac sukces.

Mnie przekonali.

Muzyke do filmu  uslyszalam na jednej z imprez w Szczecinie.
Na siodmym, czy osmym pietrze o czwartej nad ranem, przy kubku goracej herbaty, kiedy latarnie gasly i miasto szykowalo sie na spotkanie nowego dnia, W. zadal pytanie:
'A slyszalas to? Nie? To posluchaj.'

Posluchaj...



Potem byl powrot na Wyspy i goraczkowe szukanie filmu.
Jest.
Znalazlam.
Zamowilam.
Zapytalam moja Wspollokatorke, czy chce obejrzec,bo podobno dobry.
Usiadlysmy razem, smiejac sie z irlandzkiego akcentu.
A K. patrzyla na ulice kraju, ktory jest jej bardzo bliski, bo przeciez w jej zylach plynie irlandzka krew.
Sluchalysmy muzyki, zastanawiajac sie, jakie emocje beda nami targaly.

A zapewniam Was, ze jest ich mnostwo.

Nietlumaczone dialogi po czesku, szczerosc i prostolinijnosc graniczaca z bezczelnoscia, jesli otrze sie o inna kulture.
Ciezka praca
prowadzaca do spelnionych marzen.
Decyzje nieoczekiwane.
Proba podniesienia sie z porazki.
Milosc ojca.
Usmiech na widok fortepianu kupionego za ostatnie pieniadze.

Dlatego warto znalezc chwile i obejrzec ten film.
Nie potrafie zliczyc juz, ile razy go widzialam.
Wiem, ze towarzyszyly mi przy nim rozne osoby i dzieki temu
moglam zobaczyc i dotknac wiecej.

Jadac dzis przez ulice mojego malego Krakowa
i sluchajac muzyki z Once,
pomyslalam,
ze bardzo chce sie z Wami tymi emocjami podzielic.

Dobrego wieczoru,

M.

Nie moge przestac sluchac...

Dobrego weekendu i duzo milosci!

M.