xxx

'I liked you more when you didn't know what sarcasm was!'

Dla Anglikow sarkazm jest jak drugi jezyk. Prawda jest taka, ze osoby tej narodowosci z reguly nie zaprzataja sobie glowy nauka jakiegokolwiek innego jezyka (zawsze przeciez znajdzie sie ktos, kto mowi po angielsku), dlatego sarkazm, jako 'obcy jezyk' wydaje sie byc przez Anglikow opanowany do perfekcji.
Nie trzeba sie go uczyc nazbyt dlugo. Wystarczy troche z Anglikami poprzebywac, obserwowac ich i sledzic reakcje jakie wywoluja u nich na przyklad wydarzenia polityczne, czy sportowe.
Te sa zreszta jednymi z moich ulubionych :) Zwlaszcza po mistrzostwach. Czy to swiata, czy Europy.
Najpierw sa entuzjastyczne wypowiedzi, ogromna radosc, nawet duma. A potem,po zwyklej przegranej...Wybuch kreatywnosci i przesciganie sie w sarkastycznych wypowiedziach na temat danego zespolu, albo gracza. Nic tylko sluchac i...uczyc sie od najlepszych! Bo Anglicy niewatpliwie potrafia sarkazmem operowac.
Mysle, ze niejednemu emigrantowi zdarzylo sie nie zrozumiec angielskiego humoru podczas konwersacji. Nie znam co prawda reakcji tych ludzi, ale wiem, jak ja reagowalam :) Przewaznie czerwonymi ze skrepowania (i wstydu, bo nie rozumiem, a przeciez tak bardzo chce!) policzkami. I proba wyjscia z twarza z tej niefortunnej rozmowy. Jesli ma sie do siebie wystarczajacy dystans, mozna z latwoscia zapomniec o probach konwersacji, albo o probach odpowiedzi sarkazmem na sarkazm. 
Anglicy czesto umiejetnie operuja sarkazmem. I to wlasnie uwielbiam. Wiele rzeczy nie powiedza wprost, bo uwazaja, ze mowienie 'prawdy miedzy oczy' moze zranic drugiego czlowieka.
Za to, jesli chodzi o sarkazm...Ich granice znacznie sie przesuwaja :). Ciezko oceniac i mowic im co jest dobre, a co zle. Mysle, ze to wynika z kultury. Czasem z kraju w ktorym zostalismy wychowani.
Niektorzy woleliby uslyszec opinie na wlasne uszy. Najlepiej szybko i bezbolesnie. Inni bawia sie inteligentnym  humorem i sa w tym mistrzami!

Jak juz wspomnialam, poczatki nie byly najlatwiejsze, a moja zlosc byla nieziemsko potegowana przez niewystarczajaca znajomosc jezyka. Kiedy jednak trafilam do pracy w ktorej prozno bylo szukac jakiegokolwiek obcokrajowca, uznalam, ze nie moge zmarnowac szansy nauczenia sie jezyka. Wraz z nowymi slowami zaczelam wiec uczyc sie sarkazmu.
Najwiekszym komplementem, jaki uslyszalam pewnego dnia od kolezanki byl: 'Jaka z Ciebie sarkastyczna suka!' Nie zabolalo! Wrecz przeciwnie. Bylam z siebie dumna. Slowo:'suka' na mnie specjalnie nie dziala (tym bardziej w jezyku angielskim), za to okreslenie mnie, jako osobe sarkastyczna, znacznie polechtalo mojego ego :)
Od tej pory wiedzialam, ze ide w dobrym kierunku a sarkazm pomoze mi w kontaktach ze znajomymi :)
Potem poznalam kolege, dzieki ktoremu rozwinelam swoje umiejetnosci. Dlatego wlasnie czesto slysze od niego narzekania (ktore ja z kolei obracam w pozytyw).

'I liked you more when you didn't know what sarcasm was!'
('Lubilem Cie bardziej, kiedy nie wiedzialas co to sarkazm')


Well...Tough!



Pieknego dnia!

M.






Za czym tęskni emigrant?

Bywam w Polsce z reguly dwa,  trzy razy w roku. Mam tam ciagle swoje ulubione miejsca, przyjaciol...Zazwyczaj potrzebuje kilku godzin, zeby przestawic sie z londynskiego szumu na moj osobisty, polski klimat. Wylaczyc sluzbowa komorke, nie czytac maili, ale usiasc spokojnie z najblizszymi przy stole i chlonac wszystko to, co maja mi do powiedzenia.
W trakcie jednej z takich rozmow narodzil sie pomysl napisania tego posta. Bo...(za)tesknilam.

A za czym teskni polski emigrant?

Tesknie za...

Na emigracji teskni sie za wszystkim. Za rzeczami. Wydarzeniami. Klimatem. Ilu ludzi, tyle tesknot.

Dlatego dzis wyslalam kilka wiadomosci do Znajomych porozrzucanych po calym swiecie. Chce wiedziec, czy Emigranci tesknia za tym samym? Czy mamy wspolny mianownik? 
I oto, co udalo nam sie wspolnymi silami wyczarowac!

'Piszę właśnie o tęsknotach emigracyjnych...


Jakie sa Twoje?



M.'



Londyn (pisownia oryginalna)


No to chyba przyjaciele i rodzina (czasem;) ). Ale tak poza tym, to chyba wsio;) polski sklep jest, no ale w sumie letnie cieple burze tez byly fajne;)'

'za mama'

'za cieplym latem
za znajomymi - powiedzialabym kiedys
ale dzisiaj juz nie
kazdy ma swoje zycie
doroslismy i juz za nimi nie tesknie'



'na dzien dzisiejszy nie bo jestem w uk ale raz w miesiacu latam do pl takze te tesknoty nie maja takiej skali jak wczesniej, bo tak jak pisze jestem w pl czesto. wczesniej byly duze, szczególnie za rodzicami, ale to sie pojawiło z wiekiem! wyjechalam jak mialam 19 lat i na poczatku nie teskniłam wcale! teraz jest tak, ze jak jestem o pare dni za duzo w pl to baaardzo tesnie do domu bo tam on jest w uk, na dzien dzisiejszy!! to jest takie pomieszane bo bedac w uk tez tesknie do polski, ale po chwili zdaje sobie sprawe, ze lepiej sie czuje tu, lepiej sie rozumiem z ludzmi, pomimo ze to czesto nie sa rodacy!1 w polsce zbyt wiele razy słyszałam, ze jestem tchórzem, ze wyjechalam a bedac w uk 11 lat nie usłyszalam nic przykrego Serio!! z wyjatkiem epitetow od czarnoskorych Queens of Jamaica ze jestem white bitch ale to predzej bawiło nizeli bolało! '


Szwecja:

'Ja tesknie.... za ludzmi w Polsce, za nasza kultura i obyczajami, za luzna rozmowa gdzie nie trzeba uwazac na kazde wypowiedziane slowo aby nie zostalo zrozumiane na opak
Nie lubie w szwedach ich niby uprzejmosci
sa tak mili tak sie usmiechaja do Ciebie jednoczesnie myslac,, ty obcokrajowcu, Ty Polaku''
i niby nie ma tu mobingu bo jest oczywiscie karany
wiec trzeba to zrobic, czy powiedziec tak milo i grzecznie albo na okolo zeby na mobbing nie wygladalo
wiec ja tesknie za ''swoimi ludzmi''
Tesknie tez za mozliwoscia swobodnego porozumiewania sie a nie ciagle szukania w glowie szwedzkich slowek czy poprawiania swojej wymowy ktora i tak nigdy szwedzka nie bedzie.
Tesknie za tym momentem gdy jestes w srod swoich ludzi popijasz z nimi piwo, rozmawiasz i smiejesz sie zupelnie tak jakby czas stanol w miejscu i ze nic nas nie dzieli tylko w dalszym ciagu laczy.
ale malo juz tych momentow bo przeciez ja teraz mam lepiej bo mi wszystko tutaj daja a pieniadze zrywa sie jak liscie z drzew
bo przeciez ja nie moge narzekac bo tu mam ponoc lepiej, a jak narzekam to moge wrocic do Polski i zyc za 1000zl. bo ktos chetnie sie ze mna zamieni. Ale przeciez ja nikomu nie zabraniam wyjechac Tu czy gdzies indziej. Ja nie mam monopolu na Szwecje
i Wiesz co tesknsie za moim polskim dziecinstwem
Patrze na ta moja corke i wiem ze jestem tu dla niej by miala niby lzej w zyciu, lepsze zycie ale ja mimo wszystko ze tata alkocholik to dziecinstwo pod wzgledem beztroskich zabaw mialam lepsze
tu dzieci sie tak nie bawai
nie biegaja boso po ulicach, nie bawia sie w podchody, nie robia klubow i gangow, nie wspinaja sie po drzewach, nie skacza w deszczu i kaluzach na ulicy
nie przychodza do domu tak umorusani ze mama rece zalamuje i czym predzej wklada do wanny
nie jedza w biegu kanapki z cukrem
bo sa zbyt zajeci zabawa ze nie maja czasu usiasc i zjesc
i ciagle we mnie strach i obawa o nia i proba podporzadkowania sie szwedzkim zasada zeby mi jej nie zabrali
proba bycia dobra ale szwedzka mama
a nie poprostu dobra mama
to chyba tak na tyle narazie : ))'

A, Stany:

Wiesz, chwilke sie zastanawialem nad zadanym zadaniem domowym i nie jest to wcale takie proste w moim przypadku.
Jak wiesz, ja jestem tutaj juz od ponad 9 lat, a wiec bardzo dlugiego czasu, zwazywszy to, ze w tym czasie ani razu nie bylem w Polsce.
Oczywiscie pomijam epizod jakim byly moje 4 miesieczne wakacje po pierwszym pobycie w Stanach, gdyz tak na dobra sprawe moj pobyt tutaj odmierzam od momentu ponownego tutaj przyjazdu.
I jak zapewne wiesz, gdyz nie raz o tym rozmawialismy - ze wzgledu na moj nieuregulowany status tutaj, moje zycie wyglada zupelnie inaczj niz mogloby gdydy byl on inny. I wlasnie tej normalnosci mnie brakuje, tej calkowitej wolnosci w podejmowaniu decyzji, robieniu tego na co ma sie ochote - wyjazdu od czasu do czasu na wakacje (nie wspominajac juz o wypadach do Polski).
Naturalnie brakuje mnie rodziny, ludzi ktorych kocham ponad wszystko - rodzicow, rodzenstwa - mysle, ze potrafisz sobie wyobrazic jak to jest.
Na poczatku brakowalo mnie tych wszystkich wspanialych miejsc, ktorych tutaj nie dostrzegalem myslac, ze ich nie ma - po latach jednak widze, ze sie mylilem - mimo iz ze wzgledu na to, ze nie byly one swiadkami najwspanialszych wydarzen w moim zyciu, maja one inny charakter, inaczej je sie odbiera.
Tutaj zyje sie zupelnie inaczej, a ja zyjac w ten sposob zupelnie sie do tego przyzwyczailem, mimo iz klamstwem byloby, gdybym powiedzial, ze nie tesknie za swietami w gronie rodziny, mimo faktu, iz bedac w Polsce wcale za nimi nie przepadalem...
Brakuje mnie rowniez paru osob, ktorym zapewne nie mniej brakuje mnie - mimo, iz nie bylo ich wiele, sa to te, z ktorymi zawsze mozna bylo na kazdy temat porozmawiac, zawsze mialy dla Ciebie czas i odwrotnie - tutaj poki co takich relacji nie udalo mnie sie zbudowac....
Mysle, ze zagadnienie - za czym nie tesknisz, czego Tobie nie brakuje, daloby mnie i zapewne nie tylko mnie znacznie wieksze pole do popisu.
Ale to juz temat na inna pore... 
Tyle ode mnie teraz,

M, ze Szkocji:

'ja wiem...oprocz rodziny, chyba najbardziej tesknie za warzywami, na ktore mnie nie stac i troche za tym, ze w stargardzie znam kazdy skrawek miasta a za granica kazdy skrawek bedzie zawsze obcy. zbieranie grzybow, troche to, ze przedemigracyjne zycie bylo takie poukladane i kazdy cel i droga byly jasne; teraz trzeba sie zmierzyc ze wszystkimi mozliwosciami. no i tez teatr. po angielsku to nie to samo. a ty?'


Tesknie za...

Jezykiem polskim. Z jakiegos powodu (pewnie dlatego, ze jestem Polka:)) uwazam, ze nasz jezyk jest wyrazisty, ostry i pelen emocji. Dlatego tak bardzo mi go brakuje. Dlatego czytam polskie ksiazki, magazyny. Slucham polskich plyt i kiedy tylko moge, wybieram sie na polskie koncerty.
Rowniez dlatego jest we mnie tesknota za polska sztuka a w szczegolnosci, za teatrem.


Tesknie za...

Za pubami tesknie.
Za jeziorami.
Dobrego dnia!
M.

Porami roku.
Wyraznymi, zaznaczonymi. Jest zima, jest minus dwadziescia stopni. Wiosna? Zielen. Lato? Goraczka! Jesien? Kolory!

Kazda pora roku jest wyrazna. Kazda na swoj sposob inna.

Takimi, w ktorych mozna przesiadywac do rana, prowadzac coraz bardziej pijane (a przez to bardziej szczere) rozmowy o wszystkim. 

W Polsce mialam 'na wyciagniecie reki' przynajmniej dwa. W kazdej chwili moglam wsiasc na rower, przejechac kilka kilometrow i byc blizej natury. I czas w Polsce  plynie jakby wolniej...I teraz nie wiem, czy to jeszcze tesknota, czy juz sentyment sie budzi...